Unikaj przeglądania stron bez certyfikatu SSL. 10. Zwiększ ustawienia prywatności na swoich kontach w mediach społecznościowych. 11. Aktualizuj system operacyjny i programy. 12. Zaszyfruj dysk komputera i laptopa, zabezpiecz router i sieć WiFi. 13. Pamiętaj o zasadach bezpiecznego korzystania z zasobów Dark Web. Czego nie ma jeszcze w Internecie? Programiści a może i chemicy DO ROBOTY! Czyż nie jest to temat godny zainteresowania? Czyż nie to dokładnie chcielibyśmy poczuć przeglądając strony internetowe o perfumach, bądź strony związane z gotowaniem? W zasadzie nie wiadomo do kogo ten apel… Czy do wynalazców czy konstruktorów różnych urządzeń? Na pewno do ludzi z wielką falą pomysłów nawiedzającą ich głowy i tych, którzy są w stanie silnie dążyć do wyznaczonego celu! Sama pamiętam, jak wpadały mi do głowy różne dziwne pomysły, które umożliwiały mi stworzenie czegoś co wydawało się dla innych niemożliwe. Naprawdę trzeba to powiedzieć głośnio: UMYSŁ LUDZKI NIE MA GRANIC! Wiecie czego mi brakuje w moim komputerze i Internecie? Zapachu! I muszę stwierdzić, że to coraz bardziej zaczyna mi przeszkadzać, powoduje we mnie zastanowienie, jak można by było to urzeczywistnić!? Może sprowokować? Poruszyć? Wzbudzić zainteresowanie tym w innych? Przecież człowiek wymyślił już tak wiele rzeczy, czy nie mógłby jeszcze wymyślić i tego? Widzimy na naszym ekranie obraz, piękne zmieniające się kolory, oglądamy film, słyszymy dźwięk za pomocą którego możemy się przenieść do krainy wodospadów, ćwierkających ptaszków, nawet krainy ciepła, które czujemy patrząc na taki filmik, ale gdzie jest zapach? Zapach, który jest czymś równie ważnym w życiu, czymś co chcemy czuć. Bez zapachu życie nie byłoby chyba możliwe. Żyją wśród nas ludzie głuchoniemi, niewidzący, ale czy żyje na tym świecie ktoś, kto nie czuje zapachów? Czy wyobrażamy sobie życie bez tego? Zapach działa przecież tak silnie na nasze zmysły, uaktywnia w nas poczucie głodu, zadowolenia, szczęścia, strachu nawet bólu. Jak wyglądałoby nasze życie bez niego? I pisząc w ten sposób od razu przypomina mi się znakomita powieść Patricka Süskinda i pod nią nakręcona ekranizacja filmu pt. „ Pachnidło” Pozwólcie, że przytoczę dość ciekawy fragment tej kontrowersyjnej opowieści: „Za progiem drzwi prowadzących na podwórze wywąchał kocią kupę, jeszcze całkiem świeżą. Nabrał pół łyżeczki i zmieszał w kolbie z kilkoma kroplami octu oraz roztartą solą. Pod stołem znalazł kawałek sera wiel­kości paznokcia dużego palca, najwyraźniej pozostały z Runelowego posiłku. Ser był starawy, zaczynał się już rozkładać i wydzielał gryząco ostrą woń. Z pokrywy beczki z sardelami, stojącej w tylnej części sklepu, ze­skrobał odrobinę nie wiadomo czego, zjełczałego i wo­niejącego rybą, zmieszał to ze zgniłym jajkiem, strojem bobrowym, amoniakiem, muszkatem, sproszkowanym rogiem oraz osmaloną świńską szczeciną, drobno utłu­czoną. Dodał stosunkowo dużą dozę cybetu, zmieszał wszystkie te straszliwe składniki z alkoholem, pozosta­wił do wytrawienia i odfiltrował do innej butelki. Miszkulancja śmierdziała ohydnie. Cuchnęła zabójczo kloaką, a jej wyziewy rozcieńczone świeżym powietrzem dawa­ły efekt taki, jak gdyby stanąć w upalny letni dzień na rue aux Fers w Paryżu, przy rogu rue de la Lingerie, gdzie zderzały się wonie z Hal, Cmentarza Niewiniątek i zatłoczonych domów. Na tę straszliwą podkładkę, która sama w sobie wy­dawała woń raczej trupią niż ludzką,Grenouille położył teraz warstwę oleistoświeżych aromatów: mięty, lawen­dy, terpentyny, limonów, eukaliptusa, które następnie przytłumił i przyjemnie zamaskował bukietem delikat­nych olejków kwiatowych – geranium, róży, kwiatu po­marańczy i jaśminu. Gdy rozcieńczył tę mieszankę alko­holem i odrobiną octu, ohydny zapach bazy, na której wszystko się opierało, stał się ledwo zauważalny. Pod­skórny fetor zatracił się prawie doszczętnie pod warstwą ingrediencji odświeżających, obrzydliwy rdzeń uszla­chetniony został zapachem kwiatów, ba, stał się niemal interesujący i, o dziwo, nie czuć go już było wcale zgni­lizną. Przeciwnie, pachnidło tchnęło lotną, uskrzydlającą wonią życia.” Dzięki temu dziełu człowiek jest w stanie czuć dość intensywnie zapach, który tylko odbiera czytając albo oglądając coś… Tym, którzy jeszcze go nie oglądali szczególnie polecam! Jedno jest pewne: Jak chcemy to potrafimy sobie wyobrazić różne zapachy, ale bardziej w moim artykule zależało mi na uruchomieniu w ludziach zastanowienia i szukania sposobów na umożliwienie nam jeszcze za pomocą komputera i Internetu czucia zamieszczonego w nim zapachu. Wiem, to już dość ciężka sprawa, ale kto powiedział że nieosiągalna? Na pewno nie tylko ja, ale wielu z nas wchodząc na jakąś stronę z kosmetykami czy jakiś bloog o gotowaniu, chciałby poczuć zapach zamieszczonych tam perfum, pieczeni czy ciasta. Fantastyka? Czyżby? A kto kiedyś myślał o tym, że będziemy doświadczać za pomocą komputera wizualizacji siebie po przez rozmowę ze sobą i to jeszcze dodatkowo w czasie rzeczywistym? Tak ! Komuś to dość mocno przeszkadzało, że tylko słyszy odbiorę, więc wymyślono kamerę, która już teraz standardowo jest wbudowana w zakupywanym komputerze. Jaki ja mam pomysł na to? Myślę, że tak jak są różnego rodzaju wiatraki, dmuchawy warto by było pomyśleć o jakimś urządzeniu, które wciąga powietrze z zewnątrz i zatrzymuje je w jakiś sposób w programie no ale to już wyższa szkoła jazdy, raczej dla programistów i cudotwórców. :) Tak czy inaczej pomysł powstał, bo taki wciągacz powietrza szybciutko można zmontować, wymyślić tylko do tego jakiś program na rejestracje zapachu w Internecie i kolejną dmuchawą uruchomienie tego na innym komputerze, na którym byłby tego odbiór. :):):) Hmmmmmmmmm no tak, gorzej tylko z pomysłem, jak zatrzymać ten zapach w polu naszej przestrzeni netowej? Ale wszystkich pomysłowych ludzi zachęcam do działania w tym kierunku, bo tego chyba nie tylko mi brakuje w Internecie? A może ktoś z was ma jeszcze inne na to pomysły? Chętnie poznam i opublikuję! Jak dbać o swój wizerunek w Internecie. 2021-02-11. Postrzeganie nas w Internecie może mieć duży wpływ na aspekt naszego życia. Wyróżniamy takie trzy zasady związane z udostępnianiem informacji o sobie w siec i ich publikowanie pod swoim nazwiskiem, pierwsza to nie zwracanie uwagi na to, co udostępniamy, druga to ostrożność i Od minionego piątku, 22 lipca 2022 roku studenci Uniwersytetu Warszawskiego publikują wpisy za pomocą portalu społecznościowego Facebook. Podkreślają, że są „osobami LGBT+”. Inicjatorami kontrowersyjnego wydarzenia są członkowie Samorządu Studentów stołecznej uczelni. Na oficjalnym koncie Samorządu Studentów UW dochodzi do wynurzeń homoseksualnych aktywistów na UW. W ostatnią niedzielę jeden ze studentów UW zastanawiał się w ramach akcji „Wszyscy równi, każdy wyjątkowy”, „jak to jest być panseksualnym”. „W relacjach z ludźmi, a szczególnie w tych romantycznych, nie patrzę na to jaką kto ma płeć, tylko jakim jest człowiekiem. Płeć nie ma znaczenia, ponieważ według mnie zakochujemy się w drugiej osobie, niezależnie od tego jak się identyfikuje” – oznajmił Oskar Świątek. „Otwiera to perspektywy i poszerza horyzont” – dodał. To nie żart. W komentarzach pod wpisem wybuchła dyskusja na temat definicji pojęć, takich jak panseksualizm, a także biseksualizm. Inna studentka Uniwersytetu Warszawskiego podkreśliła, że na uczelni nigdy nie kryła się ze swoją orientacją. „Nigdy nie omijałam tego tematu, bo zwyczajnie nie mam się czego wstydzić. To nie znaczy jednak, że nie spotykam się z dyskryminacją i słownymi atakami w moją stronę. Kiedyś nawet ze strony najbliższych (wtedy) mi osób” – stwierdziła Wiktoria Szczypińska. Kobieta przekazała między innymi, że jako pierwsza chciała na stołecznej uczelni zorganizować akcję „tęczowego piątku”. Natomiast teraz została wyznaczona przez Samorząd Studentów UW na koordynatora projektu. Jak zaznaczyła, to „najważniejsza kampania” w całej jej „karierze. Źródło: Facebook, Wpisz tekst inetcpl.cpl w oknie "Otwórz", a następnie naciśnij klawisz Enter. Jeśli używasz systemu Windows 7 lub Windows Vista, kliknij przycisk Start. W oknie wyszukiwania wpisz tekst inetcpl.cpl, a następnie naciśnij klawisz Enter. Wyświetli się okno dialogowe Opcje internetowe. Wybierz kartę Zaawansowane. router działa, ale nie ma internetu Dlaczego internet nie działa w telefonie Nie działa internet w telefonie Plus Brak połączenia z internetem Android Nie działa internet w telefonie Orange połączono, brak internetu WiFi jest sygnał nie ma internetu Na samym początku upewnij się, że masz włączoną transmisję danych. Sprawdź również, czy w Twoim telefonie nie jest przypadkiem włączony tryb samolotowy (airplane mode), który często blokuje dostęp do Internetu. Upewnij się, że pakiet danych nie został w pełni wykorzystany i posiadasz aktywną transmisję. Wyświetl całą odpowiedź na pytanie „Dlaczego nie ma internetu”… router działa, ale nie ma internetu Jeżeli brak dostępu do Internetu jest wciąż problemem, to rozwiązaniem może być skonfigurowanie routera od nowa. Jak to zrobić? Podłącz kabel Ethernet do komputera i do żółtego portu w routerze, skonfiguruj urządzenie na podstawie instrukcji lub z pomocą płyty, którą otrzymałeś przy zakupie. Dlaczego internet nie działa w telefonie Na samym początku upewnij się, że masz włączoną transmisję danych. Sprawdź również, czy w Twoim telefonie nie jest przypadkiem włączony tryb samolotowy (airplane mode), który często blokuje dostęp do Internetu. Upewnij się, że pakiet danych nie został w pełni wykorzystany i posiadasz aktywną transmisję. Nie działa internet w telefonie Plus Na samym początku upewnij się, że masz włączoną transmisję danych. Sprawdź również, czy w Twoim telefonie nie jest przypadkiem włączony tryb samolotowy (airplane mode), który często blokuje dostęp do Internetu. Upewnij się, że pakiet danych nie został w pełni wykorzystany i posiadasz aktywną transmisję. Brak połączenia z internetem Android Często wystarczy wykonać te czynności: Odłącz router od gniazdka elektrycznego i upewnij się, że jego diody zgasły. Poczekaj 30 sekund. Podłącz router z powrotem i poczekaj 30 sekund, aż wszystkie diody zaświecą się z powrotem. Nie działa internet w telefonie Orange Może być konieczne ponowne włączenie telefonu, aby zmiany zadziałały. Jeżeli internet, nadal nie będzie działać, wejdź w: Ustawienia > Sieci telefonii komórkowej > Nazwy punktów dostępu > Orange Internet. połączono, brak internetu Brak połączenia z Internetem, mimo prawidłowego połączenia z routerem, może być spowodowany przez wiele czynników. Pierwszym krokiem, jaki powinniśmy podjąć w celu rozwiązania problemu, jest kontrola wtyczek w routerze – czy wszystko jest na swoim miejscu, czy żadna wtyczka się nie wysunęła. WiFi jest sygnał nie ma internetu Pomocny może okazać się restart routera oraz analiza znajdujących się na nim kontrolek (zwykle jedna z nich informuje o statusie połączenia z internetem). Jeśli router prawidłowo łączy się z siecią naszego dostawcy Internetu, a mimo to użytkownik nie ma dostępu, powinien skontaktować się on z dostawcą tejże usługi. „Świat, który znamy, stanął na głowie” – tym stwierdzeniem Rafał Masny rozpoczyna odcinek poświęcony Hakerom i Cyberprzestępcom. Grupa ta bardzo dobrze dostosowała się do warunków panującej pandemii koronawirusa na świecie. W ostatnich czasach większość naszej aktywności przeniosła się do internetu: praca, nauka, zakupy, rozmowy z najbliższymi czy nawet treningi
Najtańsze usługi dla firm - księgowość i doradztwo podatkowe oraz najtańsze ceny komputerów, tabletów, akcesoriów, podzespołów Strona internetowa dla firmy Z raportu NASK dotyczącego rejestracji nazw domen dowiadujemy się, że polska domena .pl jest już bliska przekroczenia granicy dwóch milionów nazw utrzymywanych w rejestrze DNS. Wynik ten pozwolił jej zająć 4. miejsce wśród najpopularniejszych domen w Unii Europejskiej, tuż za Włochami. Ta wysoka pozycja przestaje jednak cieszyć, gdy uświadomimy sobie, że zaledwie 12% spośród 4 milionów zarejestrowanych w Polsce podmiotów gospodarczych ma swoją domenę pierwszy: „nie wiem, czy to jest skuteczne” Mali przedsiębiorcy, szczególnie firmy jednoosobowe, nie zdają sobie sprawy z możliwości zdobywania klientów przez Internet. Rozwieszają ogłoszenia na słupach, rozdają ulotki, drukują ogłoszenia w gazetach i z nadzieją czekają na nowe zlecenia, które nie nadchodzą. Często nie rozumieją, że ponad 50% Polaków codziennie korzysta z sieci i właśnie tam szuka niezbędnych informacji. Strona internetowa pozwala na zaprezentowanie się klientom, którzy zainteresowani są proponowanymi właśnie przez nas usługami. Na stronę hydraulika wejdą ludzie, którym zabrakło wody w kranie, a na stronę murarza ci, którzy chcą wybudować dom. Ulotki i ogłoszenia na słupach nigdy nie dotrą do tak wyselekcjonowanej grupy. Trzeba także zrozumieć, że klienci mają o wiele większe zaufanie do firm, które posiadają własny serwis www. Szukają na nim mapki dojazdu, numeru telefonu, opisu asortymentu, usługodawca nie udostępniający tych informacji w sieci przegrywa już na starcie. Powód drugi: „wydaje mi, że strona zbyt dużo kosztuje” Mali przedsiębiorcy pytają w różnego rodzaju firmach reklamowych o strony internetowe i gdy słyszą cenę rzędu dziesięciu tysięcy złotych, zniechęcają się natychmiast i stwierdzają, że jednak im się to nie opłaca. To nie musi wcale tak wyglądać, opłata roczna za kreatora stron internetowych to wydatek rzędu do 200 zł netto, a na taki wydatek raz na dwanaście miesięcy każdy przedsiębiorąca może już sobie pozwolić. Programy do samodzielnego budowania stron internetowych są najlepszym rozwiązaniem dla małych przedsiębiorców, którzy nie potrzebują skomplikowanych rozwiązań. Razem z Kreatorem dostają oni miejsce na serwerze, domenę, adres e-poczty, czyli wszystko, czego potrzebuje firma do funkcjonowania w sieci. Strony budują sami, wybierając jeden z kilkuset szablonów. Oprogramowanie tego typu przygotowane zostały specjalnie dla osób, które nie posiadają specjalistycznej wiedzy. Oprócz tego do najlepszych kreatorów dołączane są materiały szkoleniowe, a nawet filmy instruktażowe pokazujące, jak krok po kroku zbudować swój serwis. W ostatecznym rozrachunku tak zbudowana strona kosztuje mniej niż ulotki, a jest o wiele skuteczniejsza. Powód trzeci: „nie wiem, jak się do tego zabrać” „Rozumiem, że strona w internecie mogłaby rozruszać mój interes, ale nie wiem, jak się zabrać do jej budowy, nie znam się na tym i nie mam czasu, żeby się zorientować w tym temacie – przyznaje Magda, właścicielka salonu sukien ślubnych z Kielc.” Powyższa opinia jest powszechna wśród właścicieli małych firm, ale tego typu obawy są często bezpodstawne. Tak naprawdę zapoznanie się z funkcjami Kreatora i stworzenie w nim swojej strony to kwestia około dwóch godzin. Oprogramowanie to można kupić i używać za pośrednictwem internetu, bez potrzeby instalowania na dyskach komputerów. Jego obsługa jest intuicyjna, a dodatkowe materiały szkoleniowe pozwalają skutecznie wykorzystać wszystkie jego opcje. Dla sceptyków, którzy nie wierzą jeszcze w skuteczność takiego rozwiązania, firmy udostępniają kreatory stron na okres próbny za darmo, bez żadnych zobowiązań. Jeśli zbudowana w tym czasie strona przypadnie do gustu jej twórcom, mogą wykupić roczny abonament i korzystać z dobrodziejstw e-promocji swojej firmy. Trzeba pamiętać, że w społeczeństwie internetowym, to czego nie ma w sieci, po prostu nie istniej. Źródło: [Powrót]
Hakerstwo odnosi się do działań, które mają na celu włamanie do systemów cyfrowych, takich jak komputery, smartfony, tablety, a nawet całe sieci. I choć hakerstwo nie zawsze jest wykonywane w złośliwych celach, to obecnie większość odniesień do hakowania i hakerów określa je/je jako bezprawną działalność cyberprzestępczą

Przygodę z własną instalację fotowoltaiczną często rozpoczynamy z długą listą wymagań i oczekiwań. Jednym z nich jest niezależność wobec zakładu energetycznego i dostęp do energii, również podczas awarii sieci. Przy czym … nie zawsze jest to możliwe. Co musisz wiedzieć w temacie fotowoltaika a brak prądu? Czy instalacja fotowoltaiczna działa podczas awarii sieci? Fotowoltaika – Bezpłatne Porównanie Ofert Spis treści – Czego dowiesz się z artykułu? Fotowoltaika a brak prądu w sieci – czy instalacja będzie działać? Może się wydawać, że skoro jesteśmy Prosumentami, którzy jednocześnie produkują i konsumują prąd, przerwy w jego dostawie – szczególnie w ciągu dnia, nie powinny nas obchodzić. W końcu nasze panele fotowoltaiczne do działania potrzebują jedynie słońca, a nie prądu z sieci. Powinniśmy być więc niezależni od wszelkich awarii i związanych z nimi braków energii, prawda? Niestety, w przypadku większości instalacji fotowoltaicznych, nie tak wygląda rzeczywistość. Wszystko dlatego, że zdecydowaną większość w Polsce stanowią instalacje fotowoltaiczne on-grid, które są sprzężone z siecią elektryczną za pomocą licznika dwukierunkowego. Tego typu standardowe instalacje fotowoltaiczne on-grid nie działają w przypadku awarii sieci. A zatem, jeśli wiatr zerwie linie energetyczne, pomimo tego, że Wasza fotowoltaika będzie mogła produkować prąd, nie zostanie on dostarczony do Waszych gniazdek. Nie jest to jednak żadna wada czy usterka systemu, a specjalne zabezpieczenie. Dlaczego tak się dzieje? Fotowoltaika – Bezpłatne Porównanie Ofert Instalacja fotowoltaiczna a awaria sieci – dlaczego zestaw musi być wyłączony? Panele fotowoltaiczne, jeśli tylko mają dostęp do źródła światła, pracują stale i przesyłają energię do Twojego domu, a nadwyżki do sieci energetycznej. W przypadku awarii sieci, istniałoby więc ryzyko, że prąd pochodzący z instalacji fotowoltaicznej mógłby porazić ludzi pracujących przy naprawie usterki. Dlatego też, w sercu zestawu fotowoltaicznego – inwerterze, zamontowane jest specjalne zabezpieczenie antywyspowe. W przypadku wykrycia przerwy w dostawie prądu po stronie sieci, zabezpieczenie wyłącza urządzenie. Zapewnia to bezpieczeństwo pracy osób obsługujących awarię linii, ale jednocześnie oznacza brak w Twojej domowej instalacji energetycznej – nawet jeśli jest słoneczny dzień i panele powinny pracować. Jak już wspominaliśmy, tak wygląda scenariusz w większości przypadków. Jeśli interesuje nas fotowoltaika, brak prądu w instalacji podczas awarii nie powinien stać nam na przeszkodzie. Istnieją bowiem rozwiązania, zapewniające całkowitą niezależność od sieci energetycznych i przerw w dostawach prądu. Jakie? Fotowoltaika a brak prądu – jak zyskać niezależność od przerw w dostawie? Instalacja fotowoltaiczna on-grid (podłączona do sieci) to nie jedyna opcja dostępna na rynku. Miejsca, w których stosowana jest fotowoltaika bywają bowiem różne, a panujące tam warunki nie zawsze pozwalają na podpięcie fotowoltaiki do sieci. Stąd też konieczność opracowania zestawów fotowoltaicznych, które są w stanie pracować częściowo lub całkowicie niezależnie od sieci energetycznej. Istnieją dwa rozwiązania, które zapewniają inwestorom taki poziom bezpieczeństwa i niezależności energetycznej: instalacje fotowoltaiczne off-grid, instalacje fotowoltaiczne hybrydowe. Fotowoltaika przy braku prądu – opcja off-grid Fotowoltaika off-grid (zwana też wyspową), to system, który do pracy w ogóle nie potrzebuje podłączenia do sieci. Jest to układ zamknięty – prąd z takiego zestawu, po przetworzeniu, trafia bezpośrednio do domowych urządzeń, a ewentualne nadwyżki, do magazynu energii (czyli np. akumulatora). Wykorzystanie w instalacji baterii magazynujących pozwala zapewnić inwestorowi ciągłość dostaw prądu np. w nocy czy właśnie podczas awarii sieci. W Hybrydowa instalacja fotowoltaiczna a awaria sieci Drugą opcją jest instalacja hybrydowa, stanowiąca połączenie instalacji fotowoltaicznej on-grid i off-grid. W zależności od warunków, może ona pracować jak typowa fotowoltaika podłączona do sieci (zasilając urządzenia w domu i przesyłając nadwyżki do magazynu sieciowego) lub jak typowa fotowoltaika wyspowa – zasilając urządzenia w domu i ładując akumulatory. Jak to wygląda w praktyce? Rano – panele dostarczają niewielkie ilości energii, więc do domu trafia prąd z PV oraz z sieci. Baterie nie są natomiast ładowane. Około południa – instalacja zaczyna pracować wydajniej, zasilając urządzenia domowe, a nadwyżki odprowadzając do akumulatorów. Po południu – akumulatory są już naładowane, a ilość energii produkowanej przez fotowoltaikę wciąż przewyższa bieżące zapotrzebowanie. Jej część trafia zatem do sieci energetycznej. Wieczorem – wydajność fotowoltaiki spada, dlatego dom dodatkowo zasila się prądem zmagazynowanym w bateriach. W nocy – dalej wykorzystywana jest energia z akumulatorów i dopiero gdy jej zabraknie – zaciągana jest energia z sieci energetycznej. Instalacja fotowoltaiczna hybrydowa, z racji tego, że jest wyposażona w lokalny magazyn energii, może być również rozwiązaniem problemu “fotowoltaika a brak prądu”. Uwaga! Zgodnie z IRiESD (Instrukcją Ruchu i Eksploatacji Sieci Dystrybucyjnych), mikroinstalacje o mocy powyżej 10 kW (do 50 kW) powinny posiadać możliwość zdalnego sterowania mocą czynną i odłączenia instalacji przez OSD. Fotowoltaika – Bezpłatne Porównanie Ofert Zalety i wady systemów niwelujących problem fotowoltaiki i braku prądu w sieci Jakie są zalety i wady każdego z powyższych rozwiązań? Główna zaleta każdej z opcji to oczywiście niezależność względem przerw w dostawach prądu, przy czym największą elastyczność w tym temacie zapewnia instalacja hybrydowa. Główną wadą, przez którą popularność tych rozwiązań jest znikoma, jest cena – instalacje tego typu są kilkukrotnie droższe o standardowej instalacji fotowoltaicznej typu on-grid. System off-grid Zalety Wady Całkowita niezależność energetyczna – również podczas awarii sieci Wysokie koszty wynikające z większej ilości paneli fotowoltaicznych oraz zakupu akumulatorów Dość skomplikowane rozwiązanie – większe ryzyko awarii System hybrydowy Zalety Wady Całkowita niezależność energetyczna – również podczas awarii sieci Bardzo wysokie koszty związane z większą ilością paneli fotowoltaicznych, zakupem specjalnego inwertera hybrydowego (lub zakupem dwóch inwerterów – off-grid i on-grid) oraz zakupem akumulatorów Elastyczność względem zapotrzebowania na energię – instalacja pracować jako system on-grid, off-grid oraz jako system mieszany Dość skomplikowane rozwiązanie – większe ryzyko awarii W większości przypadków, przy awarii sieci, fotowoltaika nie działa, gdyż jest wyłączana przez specjalne zabezpieczenie. Ma to uchronić osoby pracujące nad usunięciem usterki przed porażeniem prądem. Istnieją jednak takie typy instalacji fotowoltaicznych, które są w stanie pracować niezależnie od sieci energetycznej. Mowa o zestawie off-grid oraz instalacji hybrydowej. I choć faktycznie zapewniają one niezależność energetyczną, posiadają też ogromną wadę w postaci wysokich kosztów. Warto zatem dobrze zastanowić się czy w naszym przypadku będzie ono opłacalne. Informacje o autorze Emila Biernaciak Ukończyła Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ekspertka w zakresie fotowoltaiki. Zapalona badaczka zagadnień związanych z finansami, energetyką oraz marketingiem w sieci. Szczera fanka i propagatorka ekologicznych rozwiązań, które mogą zmienić świat na lepsze. Niespokojny duch, wciąż szukający nowej wiedzy i doświadczeń. W wolnym czasie czyta powieści Stephena Kinga i śledzi trendy motoryzacyjne.

9 przyczyn w kwestii tego, dlaczego sklep internetowy nie sprzedaje. 1. Brak dostatecznego ruchu. Pierwszym kierunkiem powinno być określenie, jak dużo użytkowników odwiedza sklep. Samo jego wystartowanie lub utworzenie to dopiero początek drogi na szczyt. Sklep sam z siebie nie zacznie generować ruchu.
fot. Jeśli – podobnie jak my – nie potraficie już obyć się bez internetu, a wszystko, co was interesuje, zamiast w książkach sprawdzacie najpierw w „googlu”, miejcie się na baczności: nie wszystkie tematy i frazy warto wpisywać do wyszukiwarki. Czego nie „googlować”? Od nieprzyjemnych dla oka i powodujących koszmary do niebezpiecznych i mogących sprawić, że któregoś dnia do naszych drzwi zapuka policja – takie są kwestie, które znajdziecie w tej galerii, a których zdecydowanie odradzamy wyszukiwać w sieci. Pominęliśmy w nich sprawy oczywiste, związane z pornografią i przemocą, które z samej już definicji nie powinny wzbudzać w nas chęci surfowania po internecie, a także poszczególne, dość strasznie wyglądające objawy chorób. Trzeba bowiem pamiętać o jednym: w internecie łatwo jest zabrnąć tam, gdzie znajdują się treści szokujące, straszne, niebezpieczne lub niepokojące. Czasem wystarczy tylko jeden niewłaściwy klik, jedno nierozważne naciśnięcie entera. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – to powiedzenie zyskuje nowy wymiar przy tematach, które zgromadziliśmy w tej galerii… Batalia o biedronkowe Świeżaki, czyli na czym polega fenomen Groszka Grzesia i Bakłażanka Błażejka?
Jednak należy pamiętać, że istnieją pewne rzeczy, których nie wolno robić w Internecie. Należy unikać działań, które mogą być szkodliwe dla innych lub naruszać prawo. Należy również unikać publikowania treści, które są obraźliwe lub naruszające cudze prawa autorskie. Wszelkie próby oszustwa lub wykorzystywania innych do
No właśnie, dlaczego tak jest i z czego to wynika? Faktem jest, że żyjemy obecnie w erze technologicznej, gdzie każdego dnia powstają nowe systemy, aplikacje czy różnego rodzaju rozwiązania, co jednak nie oznacza, że każda firma musi posiadać własną stronę internetową. Bez tego również może znaleźć się w wynikach wyszukiwania najsłynniejszej wyszukiwarki internetowej, czyli w Google. W jaki sposób? O tym poniżej. Co się dzieje, gdy Cię tu nie ma? Żeby to dobrze zobrazować, warto posłużyć się prostym przykładem: Co robimy, gdy szukamy dentysty, bo nagle rozbolał nas ząb? Zdecydowanie większość z nas od razu sięga po swój smartfon lub siada przed ekran komputera, włącza swoją ulubioną przeglądarkę internetową i wpisuje frazę: „dentysta [tu wpisz swoje miasto]” lub „stomatologia [tu wpisz swoje miasto] i okolice”. Co się wtedy dzieje? Można się łatwo domyślić – wyskakuje lista dentystów, poradni stomatologicznych itd. To jest ten moment, kiedy rozpoczynamy research i zaczynamy czytać opinie, sprawdzamy odległość na Google Maps i wybieramy tego dentystę, który najbardziej może sprostać naszym oczekiwaniom. Analogicznie do tej sytuacji, załóżmy, że prowadzimy jednoosobową działalność gospodarczą jako lokalny szewc. Nie posiadamy swojej strony internetowej, nie ogłaszamy swoich usług na portalach ogłoszeniowych i co najważniejsze nigdy nie wprowadziliśmy do bazy firm Google swojej działalności. Co się wówczas dzieje? Zdecydowana większość potencjalnych klientów nigdy nie skorzysta z naszych usług, bo najprościej rzecz ujmując, jeśli nie ma nas w Internecie, to znaczy, że nie istniejemy. Jak pojawić się w wynikach wyszukiwania? Przede wszystkim warto zacząć od tego, aby dać Google znać, że posiadamy firmę. Ilość opcji, którą możemy wprowadzić do bazy jest mnoga, warto przyjrzeć się kilku najczęściej stosowanym: nazwa firmy, rodzaj prowadzonych usług, lokalizacja, adres strony WWW, mail, telefon, zdjęcia. Gdy już to zrobimy, Google rozpocznie indeksowanie tych informacji, aby mogły się one pojawić w wynikach wyszukiwania. Kolejnym etapem będzie stworzenie kilku prostych wpisów na popularnych portalach ogłoszeniowych. Sama publikacja jest zazwyczaj bezpłatna i to samo tyczy się to dodania naszej działalności do baz Google, co jest dodatkowym czynnikiem, wpływających na naszą widoczność w Internecie oraz w samej wyszukiwarce Google. Nie można zapomnieć również o mocy Social Mediów, z których codziennie korzysta już ponad 3 miliardy osób. Twórcy portali społecznościowych wyszli naprzeciw przedsiębiorcom i oferują możliwość stworzenia profilu firmowego i co najważniejsze, zazwyczaj nie wiąże się to z ponoszeniem jakichkolwiek opłat. Jestem już widoczny w Internecie, co ze sprzedażą? Skoro Google już wie o naszej firmie, na portalach ogłoszeniowych znajduje się oferta wszystkich usług, a w mediach społecznościowych posiadamy profile firmowe, czas przyjrzeć się samej sprzedaży. Otóż Internet jest idealnym miejscem do generowania leadów, czyli potencjalnie zainteresowanych klientów. Co natomiast w sytuacji, kiedy wykonamy wszystkie z powyższych kroków, zauważymy wzrost zainteresowania naszymi usługami, a nadal nie osiągamy lepszych wyników finansowych? Trzeba mieć na uwadze, że sprzedaż w dzisiejszych czasach wygląda zupełnie inaczej niż 20-30 lat temu, kiedy panowało przekonanie „bierz Pan, jak się nie podoba to trudno”. Przez taką postawę, do dzisiaj na słowo „handlowiec” ludzie mają wyobrażenie domokrążcy, który usilnie chce nam wcisnąć coś czego nie potrzebujemy. Aby walczyć z tym mylnie kojarzonym pojęciem, handlowcy dziś starają się być doradcami, rzadziej typowymi „sprzedawcami”. Wsłuchują się w potrzeby i problemy klienta, koncentrując się na tym, aby dostarczyć możliwie najlepsze rozwiązanie. Wniosek jest zatem jeden: jeżeli nie zadbamy o odpowiednią jakość obsługi klienta, sam Internet nie zwiększy nam sprzedaży. Jak widać, może nam pomóc budować świadomość marki, zwiększać potencjalne zainteresowanie, zdobywać nowych klientów, ale to czynnik ludzki ma często decydujące i ostateczne znaczenie. Jeżeli jesteśmy już zatem świadomi tych wszystkich aspektów, nie powinniśmy zapominać o szkoleniach sprzedażowych i ciągłym poszerzaniem horyzontów. Takie warsztaty to spora dawka wiedzy, przekazywana zazwyczaj przez ludzi z wieloletnim doświadczeniem, dzięki czemu możemy uczyć się na błędach innych i na ich przykładzie doskonalić swoje umiejętności.
Jeśli Twoje dziecko natknie się w Internecie na coś nieodpowiedniego, możesz zrobić kilka rzeczy, aby sobie z tym poradzić. Najpierw ustal, czy natknęli się na treść przypadkowo, czy też po prostu byli ciekawi i zaczęli jej szukać. Jeśli to był wypadek, zapewnij ich, że nie jest to nic złego i okaż zrozumienie. Artykuły z cyklu „Nauka i sztuka” Studenci i absolwenci Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego przygotowali pod kierunkiem dr hab. prof. UŚ Katarzyny Grzybczyk poradnik dla wszystkich, którzy chcą publikować zdjęcia, wypowiedzi czy filmiki w przestrzeni internetowej. W prosty sposób, posługując się licznymi praktycznymi przykładami, prawnicy wyjaśniają, jak prowadzić blog, kręcić vlog czy zostać instagramowiczem bez naruszania cudzych praw autorskich. Książka pt. „Czego nie wolno robić w internecie. Poradnik dla blogerów, vlogerów, gamerów i instagramowiczów” pod redakcją prof. Katarzyny Grzybczyk ukazała się w 2017 roku nakładem wydawnictwa Diffin. Pomysł na przygotowanie poradnika dla osób korzystających z internetu zrodził się podczas spotkań członków Koła Naukowego Prawa Własności Intelektualnej UŚ. Studenci, a dziś także absolwenci Wydziału Prawa i Administracji, zainteresowani zagadnieniami związanymi z prawem autorskim, prowadzili warsztaty, konferencje naukowe, a także spotkania z uczniami w wielu szkołach. – Rozmawiając z młodymi ludźmi, słyszeliśmy często, że na rynku brakuje publikacji, które w możliwie jasny sposób odpowiadałyby na pytania, co można, a czego nie należy robić w internecie – mówi mgr Natalia Święch-Czech, współautorka poradnika, absolwentka prawa. – Dlatego podjęliśmy decyzję, że wspólnie przygotujemy taką książkę pod czujnym okiem pani profesor Katarzyny Grzybczyk, opiekunki naszego koła – dodaje. Autorzy publikacji opracowali poszczególne tematy zgodnie ze swoją specjalizacją. Prawnicy postanowili przede wszystkim rozprawić się z mitami, które panują wśród użytkowników internetu, a dotyczą zagadnień z zakresu ochrony poszczególnych praw własności intelektualnej. – Jedno z takich przekonań dotyczy wykorzystania fragmentów utworów muzycznych. Część uczniów, z którymi rozmawialiśmy, była przekonana, że jeśli udostępni np. trzysekundowy fragment nagrania na swoim blogu lub w opublikowanym filmiku, nie naruszy zapisów prawa autorskiego – opowiada mgr Bartosz Pudo, doktorant z WPiA. – Tymczasem nie ma znaczenia, czy wykorzystamy kilkusekundowy fragment, czy cały utwór – jako główny element naszego dzieła lub jako jego muzyczne tło. Jeśli nie opłaciliśmy licencji na korzystanie z konkretnego utworu w ściśle określonym celu, nie możemy go upublicznić – komentuje. Jednym z najpopularniejszych działań w sieci jest również udostępnianie linków do różnych materiałów na swoich stronach, blogach czy profilach w serwisach społecznościowych. W tym przypadku podstawą, jak wyjaśnia mgr Łukasz Maryniak, doktorant z WPiA, jest sprawdzenie, czy materiał ten pochodzi z legalnego źródła – Śledziłem z uwagą różne prawne rozstrzygnięcia dotyczące tej kwestii i muszę przyznać, że jest to jedno z bardziej zaskakujących zagadnień. Otóż okazało się, że udostępniając link do filmu lub utworu opublikowanego przez innego użytkownika nielegalnie, także mogę zostać pociągnięty do odpowiedzialności za naruszenie cudzych praw autorskich. To nie jest fikcja, takie rozprawy sądowe się odbywały – komentuje autor artykułu dotyczącego ściągania i publikowania plików w internecie. – Jak jednak mamy każdorazowo, przed kliknięciem, sprawdzać legalność źródła? To jedna z nierozwiązanych zagadek przepisów dotyczących prawa autorskiego w sieci – dodaje. Czytając poradnik, możemy dowiedzieć się też, dlaczego recenzja produktu czy wpisy na blogu są chronione prawem autorskim i dlaczego memy, pranki oraz przepisy kulinarne takiej ochronie już nie podlegają. O tym, co jest przedmiotem prawa autorskiego, pisze w książce mgr Karolina Rybak, doktorantka WPiA. Z kolei Alicja Przybyło, studentka III roku prawa, wyjaśnia znaczenie noty copyrightowej będącej informacją o zastrzeżeniu praw autorskich. W swym artykule nie tylko pokazuje, jaki jest poprawny zapis noty, lecz również tłumaczy, w jakich warunkach może być wiążąca. – Opracowując ten temat, przejrzałam kilkaset polskich i zagranicznych blogów. Okazało się, że stosowanie słynnego symbolu © jest niezwykle popularne, mało kto jednak wie, że w praktyce nie ma ona większego znaczenia. Odnoszę wrażenie, że chodzi raczej o aspekt psychologiczny – jakby autor wpisów mówił czytelnikowi: Uważaj! Jestem świadomy swoich praw autorskich! Warto wiedzieć, że użycie symbolu nie jest wystarczającym warunkiem zastrzeżenia praw autorskich danej publikacji – wyjaśnia studentka. Przedmiotem zainteresowań autorów publikacji była także moda. Mgr Maryla Bywalec i mgr Weronika Bednarska, absolwentki WPiA, opracowały tematykę związaną z projektowaniem ubrań. – Większość projektów nie jest chroniona prawem autorskim, tak jak nie są nim objęte pomysły. Znany był jednak przypadek, gdy jeden z projektantów mody, Jeremy Scott, wykorzystał w projekcie sukienki, w której wystąpiła Katy Perry, zdjęcie graffiti ulicznego artysty o pseudonimie RIME – mówi mgr Maryla Bywalec. Po lewej: zdjęcie graffiti pt. „Vandal Eyes”, których autorem jest RIME (źródło: po prawej: suknia projektu Jeremy’ego Scotta (źródło: Podane przykłady pochodzą z prezentowanej publikacji. Chociaż wspomniane „Vandal Eyes” zostało nielegalnie namalowane na jednym z budynków w Detroit, spełnia warunki definicji utworu w rozumieniu przepisów o prawie autorskim i prawem tym jest chronione. – Sprawa wykorzystania graffiti jako wzoru na sukience znalazła swój finał w sądzie i zakończyła się ugodą – dodaje. Mgr Żaneta Lerche-Górecka, absolwentka prawa, wyjaśnia natomiast, o co trzeba zadbać, gdy tworzy się własną markę i jakie korzyści płyną z rejestracji znaku towarowego. Jak wyjaśnia współautorka, wiele firm próbuje tworzyć łudząco podobne logotypy do tych, które stały się nieodłącznym symbolem światowych gigantów. Czasem usuwane lub dodawane są drobne elementy, na przykład nowa firma odzieżowa może próbować w swoim logo wykorzystać grafikę pumy szykującej się do skoku, lecz pozbawionej ogona. Taki znak towarowy nie może zostać zarejestrowany, gdyż swoim wyglądem przypomina logo marki Puma. – Rozpoznając marki, kierujemy się ogólnym, wizualnym wrażeniem. Możemy to zresztą łatwo sprawdzić. Zachęcam każdego, aby spróbował z pamięci narysować np. logo firmy Apple Inc. Kto z nas pamięta wszystkie szczegóły tak dobrze przecież znanego znaku? Z której strony jabłko jest nadgryzione, czy ma dorysowany ogonek albo listek, jaki jest kolor owocu… Dlatego właśnie nowe znaki towarowe nie mogą być łudząco podobne do tych, które już zostały zarejestrowane – tłumaczy mgr Żaneta Lerche-Górecka. Paweł Jasiński, student V roku prawa na WPiA tłumaczy z kolei, czym są utwory zależne, na ile możemy sobie pozwolić, opracowując cudzy utwór i jaka jest różnica między nielegalnym kopiowaniem, a cytowaniem, parodiowaniem czy karykaturowaniem dzieł objętych ochroną prawa autorskiego. Prof. Katarzyna Grzybczyk wyjaśnia natomiast, kogo zgodnie z prawem autorskim można nazwać twórcą i radzi, co należy zrobić w sytuacjach, gdy naruszyliśmy cudze prawa w internecie, bądź gdy ktoś nielegalnie wykorzystał nasze dzieło. – Podajemy wprawdzie wiele przykładów działań naruszających cudze prawa autorskie. Wystarczy jednak podstawowa wiedza w tym zakresie, by uniknąć kolizji z prawem, co również staraliśmy się pokazać w poradniku. Wbrew pozorom więcej nam w internecie wolno robić, niż nie wolno – podsumowuje redaktor naukowa publikacji. Źródła zdjęć (jeśli nie podano inaczej): Autorzy publikacji: dr hab. prof. UŚ Katarzyna Grzybczyk, Weronika Bednarska, Maryla Bywalec, Paweł Jasiński, Paweł Jędrysiak, Żaneta Lerche-Górecka, Łukasz Maryniak, Kacper Obara, Alicja Przybyło, Bartosz Pudo, Karolina Rybak oraz Natalia Święch-Czech. „Gazeta Wyborcza. Katowice” – „Studenci przestrzegają vlogerów, gamerów i instagramowiczów” (14. 03. 2018) Sprzedawać w Internecie może każdy – w końcu nie potrzebujesz do tego magazynu, doświadczenia czy specjalistycznej wiedzy. Wystarczy znaleźć trochę miejsca w domu czy w garażu, zainwestować pieniądze w prosty sklep i zdecydować, co sprzedawać w Internecie. Nie potrzebujesz w tym celu nawet kupować asortymentu, którego będziesz sprzedawać. Kluczowe jest to, aby mieć dobry Który multipleks obejmuje Polsat i TVN? Standard DVB-T obowiązuje w Polsce od 2010 roku. Obraz ma kodowanie MPEG-4, dźwięk nadawany jest w systemie Dolby Digital Plus (E-AC3) a większość programów, które nadawane są w tym systemie jest w standardowej rozdzielczości (SD). Wszystkie programy nadawane są z pięciu multipleksów (1,2,3,4,8). Multipleks numer 1 obejmuje takie programy jak: Stopklatka TV, Fokus TV, TVP ABC, TV Trwam, ATM Rozrywka, Eska TV, Polo TV, TTV. Multipleks numer 2: TVN, TVN 7, Polsat, Super Polsat, TV Puls, TV Puls 2, TV 4, TV 6. Multipleks numer 3: TVP 1 HD, TVP 2 HD, TVP Info HD, TVP3 (Regionalna), TVP Historia, TVP Sport HD. Multipleks numer 4 obejmuje płatną ofertę kanałów. Bezpłatny jest jedynie program Wydarzenia 24. Multipleks numer 8 to programy: TVP Kultura HD, TVP Rozrywka, Telewizja WP, Nowa TV, Zoom TV, Metro. Pieniądze to nie wszystko. Maciej Szlinder Dlaczego następują zmiany w naziemnej telewizji cyfrowej? W marcu 2022 roku rozpoczęła się zmiana standardu w naziemnej telewizji cyfrowej - z DVB-T na DVB-T2/HEVC. Zmiana na została wymuszona przez technologię 5G związaną z telefonią komórkową - ponieważ zawęża ona liczbę kanałów dostępnych do wykorzystania przez telewizję naziemną. Jedną z głównych zmian jest standard obrazu HEVC, który umożliwia "załadowanie" większej liczby programów na jednym multipleksie telewizji naziemnej. Mogą być one także w lepszej rozdzielczości - HD czy 4K (jeśli nadawcy się na to zdecydują). Dzięki tej zmianie można również przesyłać dodatkowe usługi wykorzystując tzw. telewizję hybrydową Hbb TV. Sprzeciw prywatnych nadawców Obecnie trzy ogólnopolskie multipleksy nadające w paśmie UHF są objęte przejściem na system DVB-T2 - multipleks 1, 2 i 4. Multipleks, który również miał zmienić system nadawania - na razie nie przechodzi na DVB-T2. Zmiana ta została opóźniona - co spotkało się z dużym sprzeciwem ze strony prywatnych nadawców: TVN, Polsat, Kino Polska i TV Puls. Nie ma również informacji kiedy na DVB-T2 przejdzie multipleks 8 (nadający w paśmie VHF). 27 czerwca to kolejny etap. Które województwa obejmie zmiana? Zmiana nadawania odbywa się w czterech etapach - w drugim kwartale bieżącego roku. Na ten moment zostały przełączone w 12 województwach: od 28 marca 2022 roku: lubuskie, dolnośląskie od 25 kwietnia 2022 roku: kujawsko-pomorskie, pomorskie, zachodniopomorskie, wielkopolskie od 23 maja 2022 roku: podkarpackie, małopolskie, śląskie, świętokrzyskie, opolskie, łódzkie Czwarty etap został zaplanowany na 27 czerwca 2022 roku i obejmie cztery województwa: mazowieckie, podlaskie, lubelskie i warmińsko-mazurskie. Sonda Czy masz już cyfrowy dekoder w standardzie DVB-T2 HEVC? Nowy telewizor lub dekoder? Jak po zmianach odbierać naziemną telewizję cyfrową? Do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej w standardzie DVB-T2 potrzebny jest telewizor lub dekoder obsługujący ten standard - większość nowych odbiorników jest do tego przystosowana. Każda osoba, która zamiast ulubionych kanałów widzi czarny ekran i ma problem z odbiorem - może skorzystać z rządowego programu dofinansowania do zakupu telewizora (250 zł) lub dekodera (100 zł). Wymiana anteny telewizyjnej również nie jest konieczna - sygnał DVB-T2 HEVC jest nadawany w paśmie UHF (tym samym, co DVB-T). iEQQS0G.
  • f92y214jta.pages.dev/64
  • f92y214jta.pages.dev/19
  • f92y214jta.pages.dev/27
  • f92y214jta.pages.dev/51
  • f92y214jta.pages.dev/81
  • f92y214jta.pages.dev/17
  • f92y214jta.pages.dev/96
  • f92y214jta.pages.dev/48
  • czego nie ma w internecie